czwartek, 7 listopada 2013

Barcelona

Mimo, że zapłaciłam miliony monet za bilet na pociąg to było warto. Darmowe słuchawki, muzyczka, "zmierzch" na każdym telewizorze przed siedzeniami i inne tego typu atrakcje.
A tak było w samej Barcelonie:

Widok z hostelowego balkonu (tak, zaznałam w końcu tego luksusu posiadania balkonu)



Katedra św. Eulalii. Dla mnie nic niesamowitego o wiele ciekawiej było na placu przed:

o właśnie tu:




zazwyczaj impreza ta ma miejsce w niedziele ale miałyśmy szczęście bo 1 listopada również można załapać się na pokaz. Sardana- tradycyjny kataloński taniec w wykonaniu raczej starszego pokolenia + muzyka na żywo. REWELACJA




Tak wyglądam jak zgubię drogę: 

Przy czym przy zgubieniu też odnaleźć można fajne rzeczy.



                                               Widok z parku Guell,na panoramę Barcelony



I ja z mamą na tym całkiem porządnym tle.



Jemy sobie ciasteczka z cukierni Babuszki. Jej mąż piecze, ona sprzedaje. Bardzo słodkie, bardzo pyszne.


Widoki i widoczki- Park Guell



                  Mina wyraża mój stosunek do Chińskich turystów. Chociaż w sumie nie byłyśmy lepsze.


Kolumny w parku zaprojektowane przed Gaudiego tak, żeby wyglądały jak pnie palmy. Potwierdzam- tak wyglądały.









Obowiązkowa foteczka na ławce  Gaudiego




I znowu widać z tyłu chiński kunszt modelingu turystycznego a z przodu ja- ciągle się ucze.


Moja ulubiona część. Jedzenie. W knajpce w samym centrum, schowanej w bocznej uliczce, wyglądającej jak bar Agata w czasach swojej świetności. Jedzenie tanie i rewelacyjne.  (boczna od Ramblas, Carrer de sant Pau)

                                                      Krewetki z pietruszką i czosnkiem




                                                      Zaczynamy rowerowe free tour


 
Mamut- nic wspólnego Gaudim ale fajna rzecz

Coś jak brama branderburska w berlinie. Jako, że katalończycy od dawien dawna nie wygrali żadnej wojny, a fajnie mieć zwycięską bramę, zdecydowali się postawić ją na znak szybkiego rozwoju gospodarczego. Dawnego. Teraz raczej nie mieliby czego świętować.



Casa Batllon. Zaprojektowana przez Gaudiegiego. Niektórym przypomina domek z piernika, niektórym przebitego włócznią (ta wieżyczki) smoka (dach). 



                            Punkt obowiązkowy Sagrada Familia. Na pewno warto zobaczyć, ja nie pozostałam pod jakimś niesamowity wrażeniem. Mama, która zachwyca się regularnie wieloma rzeczami- też niespecjalnie.

La Baqueria- bazar przy la Ramblas. Cudowne, magiczne miejsce ze wszystkim co chciałabym pokazać Zuzi i żyłybyśmy sobie w tej krainie czarów.

słodyczki:

                                                                       

                                                                              orzechy



przyprawy


papryki czili


świeżo wyciśnięte soki ze wszystkiego. Około godziny 20 ceny spadają i można kupić dwa za euro.


Octy balsamiczne, oliwy z oliwek.



milion przypraw.





Ostatni dzień, kiedy mama już wróciła do jesiennej polski, postanowiłam chociaż w części spędzić w parku Cytadela jako, że tęskniło mi się za poznańskim klimatem. Wybór był bardzo dobry bo miałam okazję posłuchać rewelacyjnego koncertu chłopaków z peru, chile i brazyli. Przesympatyczni, super utalentowani i tak pozytywni, że zamiast wykorzystać ostatni dzień na zwiedzanie niczym porządna turystka, spędziłam go na słuchaniu fajnych anegdotek z ich życia. Jeśli kiedyś spotkacie ich w Barcelonie- posłuchajcie i pogadajcie. Płytka została zakupiona- do przesłuchania w Polo:D


Kilka z tych rzeczy które znajduje się przy zgubieniu siebie.



No i mój ostatni obiad. Nie mogłam się zdecydować co zamówić, więc ostatecznie trochę zażenowana ale siedziałam przed dwoma talerzami + przystawki.  

soczewica z warzywami, super doprawiona.


Makaron z owocami morza z czymś co smakowała jak serek czosnkowy. Dziwne i przepyszne.


Po czym wróciłam do Murci i teraz czekają mnie przynajmniej 3 tygodnie spędzone głównie na próbie odnalezienia się do uczelni. Za szybko to wszystko mija. 

I jak ktoś wie jak obracać zdjęcia to będę wdzięczna za radę!