niedziela, 27 października 2013

Portugalia: dzień 2

Dzień 2 i mój ulubiony
Zaczął się średnio.
Deszcz
zimno
średnie widoki
poszukiwanie plaży



znalazłyśmy łódkę na jakimś bagnie.
mój kapelusz przeznaczony na dzikie plaże służył do ochrony przed deszczem. 
stylówa jaka była kazdy widzi

Potem po wytrwałych poszukiwaniach...




Znalazłysmy raj nazywany inaczej: 
 Cabo de Sao Vincente























A potem obiad z serem, bagietką, oliwkami i innym takimi smakołykami w najbardziej odpowiednim na to miejscu jakie widziałam do tej pory:




A potem już tylko droga do Lisbony. Kilka godzin na krętych drogach w środku nocy bo doszłyśmy do wniosku, że nie ma sensu wracać 40 km do autostrady (był sens..) Wielkie oklaski dla Tytti za nawigowanie mnie do celu, chociaż ona twierdziła że to nie problem bo w Finlandii musiała dodatkowo zwracać uwagę na renifery . Jedyny plus to te widoki na początku:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz