poniedziałek, 12 maja 2014

Sri lanka cz. 1 czyli Azja po raz pierwszy i dużo nowości

         Jako profesjonalna blogerka miesiąc temu zapomniałam hasła do strony, a potem, że w ogóle kiedykolwiek coś pisałam. Ale przez ten miesiąc albo i dwa wydarzyło się kilka fajnych wyjazdów, bywałam niewyspana i rozczochrana ( dzień jak co dzień), jadłam przez 4 dni kanapki i nie było mnie stać na najtańszy nocleg w mieście albo próbowałam homarów i zostać małą surferką  Oceanu Indyjskiego. No i myślę, że szkoda żeby to wszystko leżało na dysku, więc zaczynam wstawiać zdjęcia różnej jakości i opisywać co pamiętam, a będę to robić dopóki starczy mi samozaparcia czyli w sumie nie wiadomo.
       
          Na początku Sri lanka w kilku częściach. Wyjazd, który do tej pory odpokutowuje na uczelni, piszę mejle i proszę o zrozumienie ale warto bo było właśnie tak:

                     


Od razu po wyjściu z samolotu w poszukiwaniu stacji kolejowej:


      Pociąg przyjechał, udało nam się nawet do niego wtarabanić po czym na kolejnej stacji wsiadł Pan z Wielkim Karabinem i kazał nam wysiadać. Nastąpiła chwila grozy. "Dzicz"- myślimy, "chamstwo"- komentujemy. Okazało się, ze wsiedliśmy do pociągu w złą stronę i zamiast do Colombo jechaliśmy CholeraWieGdzie. Pan w okienku biletowym ogarnął sytuację, zadzwonił do Pana z Bronią na kolejnej stacji i tak wsadzili nas do właściwego pociągu
           Po wejściu do środku chwila konsternacji bo starsza Pani ustępuje mi miejsca- bo jestem biała i mi się należy. Angielska kolonizacja zrobiła swoje ale tłumacze w języku migowym, że nie trzeba
i chętnie usiądę w drzwiach z możliwością oglądania widoków.

                                Pierwsze knajpa po drodze, nie ma płynu do naczyń w zlewie w którym myje się naczynia, woda chlapie mi na plecy ale za to na stole pełne kultura- serwetki powycinane ze starych gazet

 Suszone rybki- uliczna przekąska niczym orzeszki w miodzie

         Ciasteczko w pociągu z suszonymi (mam nadzieję) krewetkami. Zjadłam, było pyszne, więc nie analizuje co to za robactwo na górze.
                       Sanjeewa- pierwszy mój kontakt z rodowitym Lankijczykiem. Siedzieliśmy koło siebie w pociągu i dzięki temu dowiedziałam, że wielu rzeczy z pierwszej ręki. Jedna z teorii Sanjeewy mówiła o tym, że buddyści są bardziej życzliwi od katolików, bo nie mają możliwości spowiedzi- jeśli są złymi ludźmi nie wystarczy wyklepanie formułki- a nikt nie chciałby odrodzić się w ciele karalucha albo pająka
 Dżunga- jeszcze trochę miejska, mało dzika ale i tak robiła wrażenie.
 Pierwsza małpka na horyzoncie już w Kandy. Nie była w zoo, nie była uwiązana, chodziła sobie po płocie jak kot. Może i mam proste marzenia ale po tym widoku jedno mogłam odhaczyć z listy.
 Tuk Tuk- taka riksza z silnikiem. Zasady drogowe jej nie obowiązują, wystarczy trąbić, informując o tym że się jedzie i jechać. Minusem jet tarowanie się do upadłego, zbijanie ceny o 500% czyli handlarskie umiejętności, których nie cenię i nie posiadam.
Tu trochę niepotrzebnie zajęłam Pani czas realizując kolejne swoje marzenie i z jej pomocą ubierając prawdziwe sari. Kosztowało 150 dolarów, więc nie lansuje tego stylu na uczelni ale wciąż żałuje
Pieróg z dworca- wiem, że może nie ma czym się chwalić- ludzie nurkują z wielorybami i wchodzą na najwyższe szczyty ale moim zdaniem zjedzenie czegoś z budki na dworcu autobusowym  w polsce to akt odwagi. Zrobienie tego na Sri Lance to bohaterstwo! A było bardzo ostre i bardzo pyszne

I na zakończenie pierwszych 3 dni- Świątynia Złotego Zęba Buddy.Według legendy, znajduje się tam (zaskoczenie) ząb Buddy wykradziony podczas jego pogrzebu. Według Cejlońskiego prawa "kto ma relikwię ten ma władzę" więc świątynie budowane były blisko pałaców królewskich. W tym wypadku posiadacz Zęba miał prawo rządzić wyspą. Obecnie mimo cudownej architektury świątyni, mimo niesamowitego nastroju w niektórych jej zakamarkach w moim odczuciu jest to głównie wabik na turystów którzy mają okazję 2 razy dziennie postać w olbrzymiej kolejce żeby przejść koło skrzyneczki w której PODOBNO znajduje się relikwia. Podczas 2 tygodni na Sri lance znalazłam wiele pięknych klimatycznych świątyni, które zrobiły na mnie o wiele większe wrażenie niż ta. O tym w następnym odcinku.


Kwiaty składane w hołdzie dla Buddy







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz